Autor: Barbara Matusiak
Nauczycielka języka polskiego w XV Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Kasprowicza w Łodzi, wychowawczyni wielu generacji młodzieży. Autorka książek metodycznych [np.: Polonista i historyk w nowej szkole, Drama na lekcjach języka polskiego]. Propaguje stosowanie w nauczaniu metod aktywizujących, uwielbia lekcje interdyscyplinarne [realizowane we współpracy z nauczycielami matematyki, chemii, języków obcych]. Od lat współpracuje z CKE i OKE. Jest pomysłodawczynią ogólnopolskiego konkursu „Literatura i film w USA. Młodzież pisze eseje”.
Tym, co pomaga w zrozumieniu związku między literaturą a muzyką, jest intertekstualność (termin stworzony przez Julię Kristevą w 1969 r.).
Stanowić on dziś powinien podstawę myślenia o dziele jako o konstrukcie, który nigdy nie jest niezależny, stanowi wymiar każdego typu wypowiedzi artystycznej.
Dlaczego to constans?
Wydaje się, że to jeden z najłatwiejszych do omawiania motywów. Przemiana od zarania dziejów jest przecież podstawą znanej wszystkim ludziom rzeczywistości. Literatura to zawsze w jakimś stopniu zwierciadlane odbicie świata. Nic dziwnego, że w programach szkolnych roi się od tekstów tyczących motywu przemiany.
Pracuję nieprzerwanie jako polonistka od ponad trzydziestu lat. Szczęśliwie nie zdradzam jeszcze objawów demencji, więc doskonale pamiętam pierwsze lata w zawodzie. Pracowałam z zapałem, osiągałam sukcesy, ale też popełniałam mnóstwo błędów wynikających głównie z pychy. Byłam przekonana, że wiem wszystko, co niezbędne, jestem świetnie przygotowana do zawodu (wszak mam celujący z metodyki w indeksie!), zdobyłam niezbędną wiedzę (świetna średnia ocen na studiach, praca magisterska na pięć) i posiadam odpowiednie predyspozycje (aprobata i sympatia ze strony młodzieży, przyjacielskie z nią relacje). Jakie to „uczniowskie” i niedojrzałe, prawda?
Koleżanki i Koledzy, czy macie czasem to odczucie, że świat Waszych doświadczeń i wzruszeń jest kompletnie nieprzystawalny do tego, w jakim funkcjonują młodzi ludzie, z którymi spotykacie się w szkole? Pamiętacie tę scenę z Dnia świra Marka Koterskiego? Nauczyciel z przejęciem recytuje Stepy akermańskie Adama Mickiewicza i widzi pustkę w oczach swych uczniów. Dialog nie może być nawiązany, bo nie ma nawet cieniutkiej nici porozumienia
Dyskusja wokół metod analizy dzieła literackiego a zagadnienie funkcjonalności biografii artysty
Wszyscy przez to przeszliśmy. Mowa o wycieczce do kina na ekranizację szkolnej lektury...
Drodzy Poloniści, Drogie Polonistki, powiedzcie proszę, ile razy zdarzyło się Wam powiedzieć: „Tyle się nagadałem/am, natłumaczyłem/am, namachałem/am rękami, a oni nic nie pamiętają?! Tak się starałem/am, a tu pusty wzrok, obojętność?!”.
Z ręką na sercu – ile razy? Ja się przyznaję – mam na swoim koncie takie zwątpienie i... bardzo się z tego cieszę! Przydało mi się ono w autoedukacji metodycznej. Mogłam oczywiście zmusić młodzież do tępego powtarzania, reprodukowania treści z mych wykładów... Tylko po co? Wprawdzie moja ukochana nauczycielka licealna twierdziła: powtarzanie, że jest matką nauki,
ale powtarzać oraz utrwalać wiedzę można rozumnie i praktycznie.
Niełatwo dziś uczyć o romantyzmie. Dla wielu spośród naszych podopiecznych barierę stanowi – nazbyt dla nich bogaty (znaczenia wielu słów nie pojmują) i chyba dość archaiczny w ich mniemaniu – język. Przeszkadzają im w odbiorze historyczne konotacje, bo historii generalnie nie znają i nie rozumieją. Sądzą, że świat romantyków nie ma nic wspólnego z ich rzeczywistością i doświadczeniami. Co robić, gdy widzi się te puste spojrzenia młodzieży, kiedy ma się wrażenie, że z oczu dziewcząt i chłopców bije NUDA, a mowa ich ciał mówi o zniechęceniu i przymusie?!
Podstawa programowa mówi wyraźnie i jednoznacznie. Młodzież ma „świadomie, odpowiedzialnie, selektywnie korzystać (jako odbiorca i nadawca) z elektronicznych środków przekazywania informacji, w tym z internetu”.