Po raz pierwszy można było tak wyraźnie dostrzec dosłownie zabójczy wpływ literatury na czytelników. Literatury, która zamiast umacniać pozytywne wzorce osobowe lub głosić pochwałę pożądanych społecznie wartości (jak czyniła to w poprzednich stuleciach lub jak miała to czynić chociażby w wiktoriańskiej Anglii), zaproponowała odbiorcom aspołecznego bohatera, z którym można się było jednak z łatwością utożsamić – któż nie był kiedyś młody, nieszczęśliwie zakochany i nie żył w przeświadczeniu, że „świat go boli”? Ponadto o swojej skomplikowanej sytuacji uczuciowej opowiadał sam Werter, a ten sprytny zabieg literacki – narracja pierwszoosobowa – umożliwił przerzucenie pomostu pomiędzy bohaterem a odbiorcami.
POLECAMY
Oczywiście pozostaje otwarte pytanie, czy książka Goethego była kamykiem, który uruchomił suicydalną lawinę, czy może było dokładnie na odwrót – niemiecki pisarz po prostu zdefiniował przy pomocy literatury to, co już od jakiegoś czasu buzowało płytko pod powierzchnią procesów społecznych. Może Goethe, przy całym szacunku dla jego geniuszu, tylko (i aż) odtworzył stan świadomości młodych ludzi wchodzących w dorosłość w Europie, która witała romantyzm oraz XIX wiek przynoszący drapieżną rewolucję przemysłową?
Jakkolwiek byśmy nie spojrzeli i cokolwiek by o Cierpieniach młodego Wertera nie myśleli zmuszani do przeczytania tej lektury uczniowie, jest to jedna z najistotniejszych książek, jakie powstały w obrębie literatury europejskiej. I jeśli zmierzyć siłę jej rażenia wpływem zarówno na czytelników, jak i na twórców, którzy starali się w kolejnych epokach stworzyć własnych bohaterów na wzór Wertera, okaże się, że mamy do czynienia z książką, którą można określić jako fenomen. Czyż Norwegian Wood Murakamiego, powieść, którą „każdy Japończyk musiał przeczytać”, nie jest zakrzywionym przez dwudziestowieczne procesy cywilizacyjne odbiciem tekstu Goethego?
Zacząłem moje rozważania od książki Goethego, by zająć się zjawiskiem literatury angażującej młodego człowieka w proces czytania. Nie trzeba chyba udowadniać, że przywołana książka Cierpienia młodego Wertera należy do ścisłej czołówki najbardziej nielubianych propozycji lekturowych i żadne zachwyty nauczyciela nie są w stanie przekonać nieprzekonanych do łagodniejszego spojrzenia na postać piszącego o swoim bolącym sercu protoplaście romantyków. Dla współczesnego odbiorcy, który w wieku 16–17 lat uczy się w szkole o etosie miłości romantycznej, Werter jest obcy, obcy jak mieszkaniec innej planety lub przedstawiciel wymarłej już cywilizacji. Tekst, który dla niegdysiejszych czytelników książki Goethego był doświadczeniem pokoleniowym, łączącym młodych ludzi różnych zakątków Europy, dla ich współczesnych odpowiedników jest tylko męczącym, oderwanym od rzeczywistości i drażniącym portretem nadwrażliwego młodzieńca, którego wysublimowane intencje nie są już czytelne. Czyżby więc siła rażenia onegdaj „kultowych” książek miała ograniczony zasięg? Odpowiedź
na to pytanie jest trudna i wymaga odrębnego omówienia.
Potter uczy uciekać
Pod koniec czerwca 2017 roku literacki światek obchodził małe święto – dwudziestą rocznicę ukazania się pierwszego tomu przygód młodego czarodzieja Harry’ego Pottera. Przeglądając nie tylko rodzime strony internetowe poświęcone literaturze
i czytelnictwu, wielokrotnie można było się zetknąć z mniej lub bardziej sentymentalnymi wspomnieniami krążącymi wokół okoliczności czytania cyklu J. K. Rowling. Dorośli dziś przecież ludzie z rozrzewnieniem wydobywali z pamięci ulubione fragmenty poszczególnych tytułów serii, które trwale wpłynęły na wrażliwość czytelniczą i na zawsze uczyniły z Harry’ego Pottera wiernego towarzysza procesu dojrzewania.
W czym tkwi siła tego cyklu? Pominąwszy oczywiste wartości rozrywkowe, należy podkreślić, że czytelnik ma możliwość utożsamienia się z tytułowym bohaterem, którego późne dzieciństwo i młodość obserwuje z własnej perspektywy – perspektywy kogoś, kto ma tyle samo lat co chłopak, o którym czyta. Kolejna lektura, nawet w późniejszym wieku, przynieść może równie smaczne owoce – czytając po raz wtóry dany tom, nie tylko odtwarzamy poszczególne historie, ale również niejako drugi raz wchodzimy do tej samej rzeki, rzeki zachwytu i pierwszych fascynacji czytelniczych. To jeszcze nie wszystko – fundamentalną rolę w cyklu Rowling odgrywa „czynnik eskapistyczny”. Młody czytelnik znajduje samego siebie w następującej sytuacji: najprawdopodobniej on również jak tytułowy Harry żyje w szarej rzeczywistości (chociaż spanie pod schodami jest mu oszczędzone) i nie czuje pełnej satysfakcji z faktu, że jego życie jest do bólu przewidywalne i „realistyczne”. Lektura książek Rowling staje się okazją do ucieczki z takiego świata, do abdykacji z bycia sobą na rzecz marzeń o byciu kimś innym w lepszym świecie.
Moglibyśmy znaleźć dość ryzykowną analogię pomiędzy Werterem a Harrym Potterem – obaj, żyjąc w rzeczywistościach, które nie spełniają ich oczekiwań, mają możliwość ucieczki. Drogi, którymi się poruszają, są ocz...