Dzisiaj nudzi. Czytamy ją ze szkolnego obowiązku, ziewając przy tym przeciągle i raz po raz gubiąc wątek. A przecież w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku była elektryzującym i jednocześnie niezwykle popularnym gatunkiem
O czym mowa? O powieści poetyckiej, czyli formacie, który okazał się płodny w bestsellery.
POLECAMY
Historycy literatury przypominają, że Korsarz, jej spektakularna realizacja, sprzedała się w ciągu jednego dnia w 10 tys. egzemplarzy.
Taki wynik do dzisiaj zapiera dech w piersiach i każe dzisiejszych publicystów zapytać, co jej autor – George Byron – wiedział o publiczności literackiej, że potrafił ją tak skutecznie zahipnotyzować.
Jakąkolwiek damy odpowiedź, jedno jest pewne: powieść poetycka działała niekiedy jak pocisk. Krótka, zwarta, nabita straszliwymi emocjami – z wielką mocą wbijała się w umysły odbiorców.
W pierwszym odcinku niniejszego cyklu cytowałem José Ortegę
Gasseta, który – charakteryzując romantyków – napisał między innymi takie słowa: „Romantyk polował z przynętą, wykorzystywał w sposób nieuczciwy miłosne zapędy ptaka, by weń wpakować ładunek śrutu”.
W przypadku powieści poetyckiej ta strzelecka metafora jest zaskakująco adekwatna. Byron, wielki celebryta tamtych czasów, trafiał swoimi utworami niezwykle celnie do serc, umysłów i ciał czytelników, podpowiadając nam przy okazji, że na literaturę można spojrzeć jak na wyrafinowaną „sztukę walki” (o uwagę).
Milosc, zazdrosc, zabojstwo
Przyznaję, mnie też nudziły powieści poetyckie.
I to jeszcze niedawno. Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy parę lat temu przeczytałem tekst Siergieja Einsensteina o Puszkinie jako wybitnym operatorze kamery. Ów reżyser, analizując pewien poemat rosyjskiego poety, dowodził, że można
go bardzo łatwo przełożyć na język obrazów, na język kadrów.
To był bardzo inspirujący koncept – poemat jako zwiastun filmowego widowiska.
Zaintrygowany zastosowałem tę technikę lektury do innych twórców romantycznych, przede wszystkim Byrona i Mickiewicza. W efekcie zacząłem skupiać się głównie na ich wizualnym wymiarze.
Krótko mówiąc, zacząłem oglądać ich dzieła.
Dzięki temu odkryłem niesamowity potencjał powieści poetyckiej, którą teraz postrzegam jako prototyp emocjonującego blockbustera.
I ilekroć przeszukuję listę filmów oraz seriali na Netflixie, przypominam sobie o Giaurze Byrona, który stanowi szokującą historię miłosną.
Obrazy
Byron jako kamerzysta ma słabość do zbliżeń, które zapadają w pamięć, wzbudzają emocje albo odgrywają rolę metafor.
Jeden przykład. Scena, w której Leila zawinięta w wór zostaje wrzucona do zatoki: „Ciężko plusnęło – o powoli tonie – / Rozstąpiły się wokoło szklane błonie, / Zważałem ciężar: dziwnie mi się zdało – / Ruszył się – pewnie morze nim ruszało. /
/ Może to było księżyca błyśnienie, / Nagle odbite o morza przestrzenie; Patrzyłem ciągle, i wodne obręcze / W mniejsze i węższe ściskały się tęcze, / Jakby ich środkiem kamień przepadł do dna; / Na koniec w środku wyszła bańka wodna – /
/ Perłowe kółko – błysnęło przepadło. / Znowu zatoka gładka jak źwierciadło”.
Chodzi mi o zoom na bańkę powietrza porównaną z perłowym kółkiem.
Ile razy widzieliśmy to w kinie?
Zgadzam się zatem z Eisensteinem – romantycy mieli temperament filmowców.
Fascynujący bohater
Wspomniałem, że Giaur to szokująca historia miłosna.Dlaczego szokująca?
No jak to? Jej narrator opowiada przecież historię zabójcy i najwyraźniej unika słów potępienia.
Mało tego! On tak organizuje swoją narrację, żebyśmy poczuli żywą więź z tytułowym Giaurem i spróbowali zrozumieć motywy jego czynu.
Szczerze mówiąc, Byron wygłosił tu pochwałę zabójstwa i stworzył mitologię morderstwa jako desperackiego czynu wyrażającego prawdziwą miłość. Z jednej strony, zabójstwo jest tu postępkiem złym, z drugiej zaś strony aktem koniecznym, bo dopełniającym nieszczęśliwą miłość. Gdyby Giaur nie zabił, nie stałby się sobą: postacią tragiczną, wielką, fascynującą.
No i doskonałym kandydatem na bohatera filmowego!
Kto czytał podręczniki do scenopisarstwa, ten wie, że tego rodzaju postaci, nieoczywiste moralnie, skomplikowane, mroczne, znakomicie nadają się na protagonistę.
Powtórzmy to, co mówiłem w pierwszym odcinku: pisarze romantyczni wprowadzają do literatury morderców.
Oto jedna z pierwszych scen, w których na moment pojawia się Giaur. Wyobraźcie ją sobie jako teaser:
„I długo w uchu huk kopyt słyszałem / Czarnego konia lecącego cwałem. // Spiął ostrogami, wbiegł na wierzch opoki / / Ocieniającej głębinę zatoki, / Obleciał wkoło, znowu na dół gonił, / Skałą od moich oczu się zasłonił”.
No cóż, dla mnie to bardzo amerykańska migawka.
Narracja
Zauważcie, że sam sposób prowadzania narracji w Giuarze jest całkiem nowoczesny.
Najpierw narrator zakotwicza nas w spektakularnej scenerii, podkreślając jej dwoistość: „Dziwna! tu ziemia oddycha pokojem, / A serca ludzkie – chucią i rozbojem”. Na piękną Grecję pada więc złowrogi cień.
Byron wprowadza napięcie.
Potem mamy sekwencję ze złowrogim jeźdźcem pędzącym na czarnym koniu: „Groźnie na jutro niebo się zachmurza, / Ale groźniejsza w sercu burza”.
Dalej flasback, widzimy migawkę z masakry: „W czarnej godzinie przybył, jak zesłana / Od niebios kara za grzechy Hassana,
/ Przyszedł i smętarz zrobił z baszy domu, / Przyszedł i odszedł jak wicher Symomu (…)”.
Gdy ciekawość c...
Pozostałe 70% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Polonistyka"
- Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
- Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
- ...i wiele więcej!