Profesor Jan Miodek stwierdził w jednej ze swoich wypowiedzi, że „język jest jak rwąca rzeka”. Oczywiście można się z tym nie zgodzić, polemizować albo przytakiwać, zawierzając słowom autorytetu językowego. Każdy ma swój pogląd – czy to językoznawca, literaturoznawca, student, użytkownik polszczyzny, angielszczyzny itd. Każdy ma też prawo inaczej go postrzegać albo stawiać w innym kontekście. Nigdy ocena nie będzie jednoznaczna i zadowalająca dla wszystkich. Przecież tak wiele mówi się o Pokoleniu Y czy teraz już Generacji Z, która z pewnością napotka wiele barier w komunikacji z reprezentantami Generacji X. Inaczej na język spojrzy badacz literatury okresu romantyzmu, a w odmienny sposób znawca poezji najnowszej. W tym miejscu najlepiej dopuścić do głosu właśnie ekspertów i przekazać im narrację.
POLECAMY
Zmiany językowe a jego przetrwanie
Porównanie, w którym prof. Jan Miodek mówi o języku jako rwącej rzece, jest efektowne, ale obarczone niebezpiecznym uproszczeniem. Niewątpliwie każdy naturalny język ma swoje źródło – jak rzeka. Równie niewątpliwe jest i to, że płynie. Ale to, że ma swoje ujście, czyli koniec – już takie pewne nie jest. Prajęzyki nie tyle kończą swój bieg, co pozostawiają po sobie odnogi. Tak było z językiem praindoeuropejskim, prasłowiańskim, pragermańskim itd. Niektóre z tych odnóg wysychają, są bowiem takie języki, które bezpotomnie wymierają. Tempo rozwoju zarówno prajęzyków, jak i tych bezpotomnie wymarłych nie jest jednak – na szczęście – tak błyskawiczne, jakby to wynikało z przyrównywania go do rwącego biegu rzeki.
Mniejsza jednak o mierzenie czasu od praindoeuropejskiego do prasłowiańskiego i potem do autonomizowania się języków słowiańskich. Tempo rozwoju, czyli płynięcia, każdego języka raz jest naprawdę rwące, a raz znacznie bardziej leniwe. Wiadomo powszechnie, że w języku polskim wiek XVI obfitował w ważne i wielkie zmiany. Ale już następny wiek XVII był niemal stojącą wodą (by konsekwentnie używać metaforyki rzecznej), z bardzo niewielkimi modyfikacjami. Czy nasz współczesny język polski płynie jak rwąca rzeka czy raczej leniwie – nie nam sądzić. Przyjdą po nas historycy języka i ocenią. Na naszych oczach zanikają samogłoski nosowe, upraszcza się akcentuacja (konsekwentnie na przedostatniej sylabie w wyrazie), zanika stare słownictwo (choćby wyrafinowane do niedawna nazwy pokrewieństwa), oczywiście pojawiają się słowa nowe (choćby w zakr...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Polonistyka"
- Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
- Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
- ...i wiele więcej!