Zawsze, gdy czytam, że we Francji jakiś tytuł sprzedał się w nakładzie 800 tysięcy egzemplarzy, w Polsce zaś rozeszło się jedynie 22 tysiące (przypadek niezwykłej, skandalizującej powieści Łaskawe Jonathana Littella; jak na polskie warunki, to był hit – dla porównania to samo wydawnictwo w tym samym roku sprzedało 17 tys. egzemplarzy Lodu Jacka Dukaja), zastanawiam się, czy nasze słabsze wyniki są rezultatem niechęci wobec książki. Czy to, że mało czytamy, stanowi efekt wtórnej analfabetyzacji, niechęci do tak nudnego i niedochodowego zajęcia jak czytanie? Czy też za przyczynę należy uznać raczej zmierzch paradygmatu kultury druku? Zmiany w tempie życia? Konkurencyjne wobec książki sposoby tekstowej komunikacji? A może to po prostu rezultat biedy? Takiej biedy, której nie widać z perspektywy centrum dużego miasta, a którą widzi każdy mieszkaniec miasta powiatowego. Nie można wszak wierzyć, że stopniowe odchodzenie od książek (albo też znikanie książek) wynika jedynie ze społecznej niechęci.
POLECAMY
W Polsce wydaje się średnio 30 tysięcy tytułów rocznie, w tym tylko 5 tysięcy można zaliczyć do beletrystyki. Większość z nich to literatura tłumaczona, najczęściej zresztą z angielskiego, średni nakład powieści to między 3 a 5 tysięcy egzemplarzy.
Na początek trochę otrzeźwiających danych: w Polsce wydaje się średnio 30 tysięcy tytułów rocznie, w tym tylko 5 tysięcy można zaliczyć do beletrystyki. Większość z nich to literatura tłumaczona, najczęściej zresztą z angielskiego, średni nakład powieści to między 3 a 5 tysięcy egzemplarzy (dla porównania tomy p...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Polonistyka"
- Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
- Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
- ...i wiele więcej!