Przekładając to na język praktyki – chodzi o to, żeby nasza story była plastyczna, sugestywna, żeby podsuwała oczom odbiorców (albo ich wyobraźni, jeśli mówimy o literaturze, postach, podcastach czy przemówieniach) wyraziste obrazy. Dlaczego? Dlatego, że one sprawiają przyjemność, intensywniej wciągają nas w opowieść, łatwiej zapadają w pamięci. Poza tym – obrazy to nasz naturalny, codzienny pokarm, musimy go spożywać w dużych ilościach, także w trakcie percypowania opowieści. Nawet detale, mikroobrazki potrafią skutecznie zahaczać uwagę naszej publiczności.
Przykład. Ponad pół roku temu przeglądałem nowy numer „Esquire’a”. Zacząłem czytać krótki artykuł o Jamesie Pattersonie, „najlepiej zarabiającym pisarzu na świecie”. W ostatnim zdaniu leadu napisano: „Pierwsze zarobione pieniądze wydał na frytki (były przesolone)”. Według mnie to doskonały retoryczny drobiazg. Niepozorny, ale ciekawie przykuwający uwagę. Mamy ważną sytuację życiową, pierwszą pensję, która została zderzona, po pierwsze, z dość trywialnym zakupem (frytki, a nie coś poważniejszego), po drugie, z precyzyjnym „zjawiskiem”, czyli z przesolonymi frytkami, co przecież sprawia, że nagle czujemy ten charakterystyczny smak – kto nie jadł przesolonych frytek?! – uśmiechamy się lekko, a może nawet myślami przenosimy się do jakiegoś McDonalds’a albo smażalni ryb nad morzem. To nawiasowe wtrącenie było znakomitym pomysłem. Stworzyło obraz, który – co istotne – pobudził także inne zmysły...
Jak opowiadać wciągające historie? Podstawy storytellingu
Część 3. Wizualność opowieści
Susan Sontag napisała w latach 70., że na skutek ekspansji fotografii ludzie stali się narkomanami obrazów. Od tamtego czasu nasze uzależnienie od bodźców wizualnych znacząco się pogłębiło. Coraz bardziej immersyjne filmy, seriale, gry komputerowe zrobiły swoje. Storyteller powinien o tym pamiętać podczas projektowania swojej opowieści.
Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.