Wydawać by się mogło, że biblioteki publiczne tworzą rodzaj ruchu oporu wobec rynkowych mechanizmów. Inaczej niż w przypadku tych prywatnych opierają się nie na własności, ale na wymianie – trudno wyobrazić sobie bardziej radykalną formę działalności. Postanowiłam sprawdzić, czy rzeczywiście obrót tych dóbr, jakim są zbiory biblioteczne, wygląda inaczej niż listy sprzedaży w księgarniach czy sklepach z książkami (tak stacjonarnych, jak i internetowych). Rynek książki kręci się wokół nowości (kręci, a nawet wiruje – tak szybko nowość przestaje być nowością, że spada z półki), a w bibliotekach?