Końca nie widać, początek też trudno zobaczyć. Zadanie tym trudniejsze, że żyję w mieście, które wydaje się funkcjonować bez oznaczenia kresów. Brak skrajnych parametrów, cecha, która powstała przez nadmiar, to paradoks, którym miasto Meksyk wita nas już w samolocie. Bo gdy nadlatujemy do jakiejkolwiek z europejskich stolic, wtedy zwykle komunikat pilota uprzedza widok pierwszych budynków i po kilku minutach maszyna ląduje.